poniedziałek, 30 września 2013

Zakończenie studenckich wakacji i podsumowanie września.

Już w połowie wakacji starałam się rozliczyć z części rzeczy, które zaplanowałam na ten czas. Dziś dobiega koniec wakacji i chciałabym podsumować i sprawdzić czy udało mi się zrealizować wszystkie moje plany. Czas wejść w rok akademicki z czystą kartą.. No chyba nie do końca.

I.Wakacje, urlop i wymarzony odpoczynek udało mi się w pełni zrealizować. Relację z wyjazdu znajdziecie tutaj. Podczas tego pobytu udało mi się zrealizować część elementów wakacyjnego planu. Poznałam nową i całkiem odmienną od naszej kulturę. Zaczarowały mnie nowe, orientalne smaki, które pamiętam do dziś. Z czystym sumieniem, gorąco polecam Turcję na wakacje.

II.Dostałam się na wymarzone studia magisterskie:)


III.Gdy pasja ukochanego pobudza Twoją wyobraźnie...idź na to! Air show 2013, nieziemskie (dosłownie) widowisko..








IV.Z końcem wakacji nadszedł wrzesień, a niebawem październik co więc z moją biblioteczką? Do tej pory powiększyła się o dwie pozycje, ale mam już na oku więcej ciekawych książek. Natrafiłam na okazyjną wyprzedaż i postanowiłam skorzystać. Jedną z moich propozycji jest powrót Jamesa Bonda Carte Blanche, Jeffery Deaver. Jestem cichą fanką agenta 007. Druga pozycja to jeden z sekretów Paula Harringtona, Potęga młodości. Jest ona skierowana do młodych ludzi, którzy szukają drogi do szczęścia i satysfakcjonującego życia.


 Co planuję kupić w najbliższym czasie? Na pewno Maga, Miłość i Rak, Aliny Mrowińskiej. O życiu, śmierci i pozytywnym myśleniu. Wbrew pozorom dużo można się nauczyć od ludzi chorych i ich rodzin. Na prawdę.
Więcej propozycji na jesienne wieczory znajdziecie tutaj.

V. Jednym z moich planów były systematyczne spotkania z językiem, jednak nawet w najmniejszym stopniu nie udało mi się tego zrealizować. Nastawienie się zmieniło, kiedy to na blogu Łukasza Witosza poznałam 10 sprawdzonych metod jak nauczyć się angielskiego.

VI.Jak już zauważyliście w poprzednim poście wróciłam po długiej przerwie do robienia kartek okolicznościowych, jeśli jeszcze nie widziałeś mojego rękodzieła zapraszam.

VII.W stronę roku akademickiego. Z racji zbliżających się studiów postanowiłam wykonać swój własny organizer na wzorze multiplanera. Na pewno słyszeliście o pociętym zeszycie, który ułatwia wielu osobom pracę. Też słyszałam i postanowiłam, że zrobię go sama.

 Pocięłam na trzy części zeszyt A4, od góry podzieliłam kartki tematycznie, dzięki czemu notatki, zapiski i inspiracje mam ułożone i nie muszę ich szukać w kalendarzu. Druga ( środkowa część) to zwykły kalendarz, u mnie zaczyna się od października i kończy wraz z semestrem, czyli taki semestralny multiplaner. Na samym dole są ogólne notatki pod datą, czyli do każdego dnia miejsce na zapiski. Nie ukrywam, że wykonanie było dość pracochłonne ale uwierzcie, warto!


Jak Wam się podoba?
A jak to jest z organizacją u innych? Podpatrzyłam organizację notatek u Zyśki, ja w tym roku tez stawiam na segregator, a Wy?


W przeciągu dwóch ostatnich miesięcy przeżyłam kryzys w blogowaniu..Na szczęście w miarę wcześnie się opamiętałam i zaczęłam szukać motywacji i inspiracji do dalszego działania. Zaczęło się od trzech prostych słów. Potem 4 sposoby na zwiększenie motywacji aż znalazłam powody, dla których blogowanie jest dobre i natrafiłam na genialny blog pełen motywacji, a w nim artykuł, który był napisany jakby o mnie.. czyli co zrobić kiedy blogowanie nas przerasta. Dzięki Ula!

Poza inspiracjami związanymi z moim leniem, znalazłam kilka ciekawych i godnych polecenia artykułów, które na prawdę warto przeczytać:

  • Jak nauczyć się jeść 5 posiłków w ciągu dnia? Zastosuj 5 prostych trików.
  • Sposób na sushi
  • Jak oszczędzić na jedzeniu nie rezygnując z pełnowartościowych produktów? Kilka ciekawych rozwiązań znajdziecie tutaj.
  • Kilka propozycji jak polubić jesień znajdziecie tutaj.
  • I jak zwykle dużo inspiracji, z którymi chciałabym się podzielić z Wami znalazłam u happyholic, która pokazuje że droga do szczęścia często wiedzie po zwykłych, prostych rzeczach, wystarczy mniej narzekaćmieć dobre zdanie o innych. Proste?
Obecnie wróciłam na stancję do Krakowa, jutro zaczynam wymarzone studia i tęsknić za domem.



Pozdrawiam,
Olga



piątek, 27 września 2013

DIY

Własnoręcznie wykonywane prezenty bardzo często są cenniejsze niż drogocenne przedmioty. Jeśli nie mamy jednak pomysłu i zdolności spróbujmy samodzielnie wykonać kartkę upominkową. Od pewnego czasu wykonuję takie kartki i przyznam szczerze, że sprawia mi to niesamowitą frajdę.

Coś dla najmłodszych...



Dla solenizantów...



100 Lat Młodej Parze...






 Coś skromnego...


Jak Wam się podobają moje rękodzieła?

Pozdrawiam,
Olga

niedziela, 22 września 2013

Jak ugryźć lenia?

Jak po dłuższej przerwie i kilku nieudanych próbach wrócić do systematycznego blogowania? To proste. Wystarczy rozpocząć nowy rok akademicki.

W sumie ten post powinien zawierać może jakieś wyjaśnienia, usprawiedliwienia, ale tak nie będzie. Tak na prawdę będzie o motywacji, jej braku, o czasie, którego nie ma i słomianym zapale.

Zacznijmy od początku. Dlaczego zaczęłam blogować?
Od zawsze o tym myślałam, chciałam w zadowalający sposób dzielić się z innymi swoimi przemyśleniami, pomysłami i podejściem do życia jakie do tej pory wypracowałam (wypracowała, ponieważ nie zawsze było ono takie samo). Dlaczego? Hmm, może dlatego, że życie jest jedno i szczęście jest jedno? Wiele może być tylko wyznaczników szczęścia, tzw. popychaczy w jego stronę, które chciałam Wam pokazać.

Co z tą motywacją?
Motywacja rośnie w miarę jedzenia.
Tak było na początku, kiedy to w kwietniu b.r dodałam pierwszy wpis, zaczęłam poznawać tajniki blogowania i cały ten świat mnie wciągnął.. Powoli poznawałam z czym to się je. Ale ile można jeść?
Na głowie miałam setki spraw, ważny egzamin, licencjat, praca, zaliczenia, nadchodząca sesja... Mimo to potrafiłam tak wygospodarować czas, aby mieć czas na bloga. Ale czegoś tutaj nie rozumiem. Im więcej mam na głowie, tym więcej mam czasu? Nie. Po prostu umiejętniej gospodaruję czasem.

Dobrze żarło, ale zdechło.
Dobrze szło do czasu kiedy zaczęłam mieć więcej czasu. I znów dziwna sprawa. Po powrocie z urlopu nie umiałam się go pozbyć. Kogo? Lenia*.
Walka z wiatrakami? Nie, walka z samą sobą, z własnym lenistwem.
Mimo ogromnej liczby pomysłów na wpisy, które (co zabawne) w większości rozpoczynałam, ale nie kończyłam, bo zamiast publikować zapisywałam nieskończone wersje.

Zmiany na lepsze.
Praca nad leniem rusza powoli do przodu. Dlaczego? Może dlatego że rusza powoli rok akademicki, a wraz z nim natłok zadań? Organizacja roku, narzekanie na brak czasu i czas na wszystko? Oby.

A może po prostu już odpoczęłam? Nabrałam siły i chce mi się pracować?


Pozdrawiam,
Olga


*Leń-niewidoczny osobnik, który w najmniej niespodziewanym czasie wkrada się do naszej głowy i myśli, że to już na stałe.

wtorek, 3 września 2013

Mieć czy być?

Pytanie zawarte w tytule posta wydaje się być na topie we współczesnych czasach. Należy je zaliczyć do prostych i oczywistych,  czy może do tych, które skłaniają nas do pewnych przemyśleń, refleksji, a w efekcie istotnych wniosków mających nie małe znaczenia dla naszej egzystencji?

W takim razie lepiej mieć i nie być, czy może być, a nie mieć? - zapytam..
Oczywiście że mieć!-odpowiesz, ale po chwili zastanowienia dojdziesz do wniosku, że chyba lepiej jednak być. A może być i mieć? No właśnie. Co w obecnych czasach jest lepsze? Być kimś czy mieć coś? Nie jeden odpowie, że lepiej być, ale kim? Być lepszym czy może być sławnym, ale być sławnym znaczy posiadać, a jak posiadam to nie mogę być lepszy? I koło się zamyka. 
 
Do napisania dzisiejszego posta zainspirował mnie tytuł książki, którą już dawno przeczytałam i odstawiłam na półkę, a wczoraj leżąc w łóżku przypadkiem na nią spojrzałam przeczytałam tytuł "Mieć czy być?" E. Fromm i zastanowiłam się nad tym czy można jednocześnie mieć i być? 
Po krótkim namyśle doszłam do wniosku, że oczywiście, że można! Wszystko zależy od nas. To my decydujemy o tym jacy jesteśmy i co zrobimy z tym co mamy. Mimo, że tak jest większość współczesnego społeczeństwa (globalnego) zatraca się w "mieć" i gubi po drodze "być"
 
"Im mniej jesteś, im słabiej przejawiasz swoje życie, tym więcej masz, tym większe jest twoje wyalienowane życie." - pisał Marks
 
Coś w tym jest. Zauważyłam, że obecnie (niestety) świat zmierza do całkowitego konsumpcjonizmu, pogoń za pieniędzmi, które stały się priorytetowym wyznacznikiem życia zdominowały zakorzenione w miłości wartości. Materialistyczny pogląd na życie całkowicie zdominował humanistyczne spojrzenie na świat i ludzi. To przykre. Pół biedy jak ktoś jest tego świadomy i dobrowolnie wybiera sposób życia oparty na "mieć", gorzej z tymi, którzy nieświadomie żyją z przekonaniem, że im więcej mam, tym jestem jestem lepszy, szczęśliwszy itd.. Spoglądanie na życie przez pryzmat posiadania jest obecnie (moim zdaniem) po prostu modne. Ludzie w większości są przekonani, że tak powinno być, a czy słusznie? Nie wiem.
 
 

Moim zdaniem, każdy z nas powinien umiejętnie wyznaczyć granicę pomiędzy być i mieć i balansować między nimi tak, aby być dobrym człowiekiem zadowolonym z życia. Nikt z nas nie powinien dopuścić do tego, aby rzeczy materialne wyznaczały nam drogę życiową i sposób bycia, a tym bardziej stanowiły o tym kim jesteśmy. Powinny być jedynie swego rodzaju dodatkiem do życia, o znaczeniu którego decydujemy my sami.


Olga
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...